Felix Net i Nika - Pułapka Nieśmiertleności




Lśniący metalicznie robot ciężkim krokiem wspinał się po schodach prowadzących do szkoły. Było już ciemno, a chyba nie najlepiej widział w ciemnościach, bo srebrną dłonią chwilę macał drzwi, nim odnalazł klamkę. Z trudem wkroczył do hallu. Stróż nocny, pan Sylwester, spojrzał na niego znudzonym wzrokiem i powrócił do oglądania telewizji - widział tego wieczoru tyle niezwykłych postaci, że kanciasty robot nie był w stanie go zdziwić.

Stojący obok drzwi Spiderman podał robotowi złożoną na pół kartkę, a Robin Hood odhaczył pozycję na trzymanej w dłoni liście. Robot rozpoczął powolną wspinaczkę po schodach. Wyprzedził go astronauta w białym kombinezonie, a Terminator w skórzanej kurtce i okularach przeciwsłonecznych zarzucił sobie na ramię shot guna.

Robot dotarł wreszcie na trzecie piętro, skąd roznosiła się po całym budynku głośna muzyka. Nikogo nie zdziwił widok wchodzącego do sali gimnastycznej człekokształtnego robota. Przed chwilą, na schodach, wydawał się jak z innej bajki, tutaj jednak stracił całą swoją niezwykłość i nikt nie zwrócił na niego uwagi. Sala pełna była podskakujących do rytmu Smoków Wawelskich, szturmowców Imperium Galaktycznego, Batmanów, Supermanów, Harrych Potterów, goblinów, śpiących królewien, złych macoch, wampirzyc i czarownic.

Jedynie Pszczółka Maja smętnie siedziała w kącie. Felix rozejrzał się. Z wnętrza głowy robota, przez małe otwory w tekturze, niewiele mógł dostrzec. Nie potrafił rozpoznać nikogo znajomego. Sytuację pogarszał fakt, że wszyscy byli poprzebierani, a za oświetlenie służyły stroboskopy i kolorowe, migające reflektory.

Na zmianę kostiumu było oczywiście za późno.

Ktoś go potrącił. Felix obejrzał się i zobaczył tylko plecy... czegoś zielonego. Zachwiał się i nadepnął na ogon dinozaura, który w odpowiedzi groźnie warknął.

- Sorki - rzucił Felix i oddalił się prędko.

Na podwyższeniu, za barykadą z głośników i wzmacniaczy DJ rytmicznie kiwał głową. Jedną ręką poprawiał ustawienia na konsoli, drugą przerzucał winylowe płyty w aluminiowym kufrze. Zza niego co kilka sekund wydobywał się dym. Spływał na podłogę i snuł się między nogami tańczących.

Felix znów kogoś nadepnął. Z tyłu rozległ się dziewczęcy pisk. Chłopak odwrócił się gwałtownie i tekturowym ramieniem strącił z głowy małej stewardesy błękitną czapeczkę.

- Sorki - powiedział przepraszającym tonem. - Naprawdę sorki.

Drobna blondynka o twarzy lalki patrzyła na niego z wściekłością. Nachylił się po jej czapkę, niestety ona zrobiła to w tym samym momencie. Zderzyli się głowami. To znaczy głowa stewardesy uderzyła w tekturowe pudło udające głowę robota. Wyprostowali się oboje, a Felix zdjął pudło i wyjaśnił:

- Bardzo ogranicza widoczność.

Schylił się, a dziewczyna ponownie zrobiła to samo. Puknęli się głowami.

- Robisz to celowo? - zapytała ze złością.

Masując czoło, ostrożnie przykucnęła i, nie spuszczając Felixa z oczu, po omacku odszukała czapeczkę. Ktoś go trącił i, żeby złapać równowagę, chłopak przestawił nogę. Blondynka znów pisnęła, a Felix poczuł, że stoi na jej dłoni. Cofnął się szybko i rzucił:

- Niesamowicie mi przykro!

- Nie zbliżaj się więcej do mnie! - pogroziła mu palcem, energicznie się odwróciła i odeszła.

Felix wdział głowę robota i po raz kolejny pomyślał, że nie znosi balów przebierańców. Dopóki nie rozpozna kogoś znajomego, może tylko chodzić i obijać się o wszystkich. A nieprędko kogoś rozpozna przez te małe otworki.

W jego polu widzenia pojawili się Oskar i Wiktor. Nie byli zamaskowani, udawali braci syjamskich. Mieli wielkie spodnie z trzema nogawkami - ta środkowa była szersza i mieściła po jednej nodze obydwu "braci" - oraz sweter z dwoma rękawami i dwoma otworami na głowy. Poruszali się z trudem, utykając na środkową nogę, ale wyglądali na całkiem zadowolonych.

Zamienili parę słów z duchem "zrobionym" z prześcieradła, zauważyli Felixa i pokuśtykali w jego stronę.

- Cześć, Felix. Myślisz, że mamy szansę na wygraną? - zapytał

Oskar. - Będziesz na nas głosował?

- Nie spełniacie wymogów formalnych - odparł Felix. - Mają być król i królowa balu.

- E tam... Żyjemy w wolnym kraju.

- A tak w ogóle... skąd wiecie, że to ja?

- A kto inny mógł się przebrać za robota? - odpowiedzieli razem, spojrzeli na siebie, parsknęli śmiechem i odeszli lobbować dalej.

Felix rozejrzał się i zaczął się zastanawiać, za kogo mogli się przebrać Net i Nika. Głupio by było mijać się przez cały wieczór. Parapety zdobiły szczerzące się groźnie dynie. Świeciły na pomarańczowo.

Halloween, noc duchów. Rok temu, dokładnie w Halloween, Felix, Net i Nika mieli bliskie spotkanie trzeciego stopnia z prawdziwym duchem. W tym roku liczyli na dobrą zabawę. I na nic więcej. Felix zauważył Aurelię. Klasowa piękność była ubrana w strój... królowej balu. Ciągnąca się po ziemi biała suknia błyskała dżetami.

- Samospełniająca się przepowiednia - mruknął pod nosem i odprowadził ją wzrokiem.

Zdołał rozpoznać jeszcze Klemensa, przebranego za Supermana.

Bluza była za duża i logo "S" znajdowało się na samym środku okazałego brzuszka. Felix dopchał się do rogu sali, zdjął głowę robota i multitoolem wyciął większe otwory na oczy. Gdy wrócił w podskakujący tłum, poczuł pukanie w ramię, a raczej w wierzch kartonowego pudła udającego korpus robota. Odwrócił się, natrafiając spojrzeniem na zakapturzoną postać z kosą w dłoni.

- Uważaj! - Felix spojrzał na całkiem realnie wyglądające ostrze. - Możesz tym kogoś ciachnąć.

- Niewykluczone - odparła postać i pchnęła lekko kosę, tak że jej szpic przebił tekturę głowy robota.

Felix, zezując, zerknął na podłużną szczelinę, przez którą przeświecały kolorowe reflektory, potem na cień pod postrzępionym kapturem. Nie mógł dojrzeć twarzy.

- Marcel? - zapytał ostrożnie.

- Jestem Ponurym Żniwiarzem - odparł chropowatym głosem zakapturzony.

Felixowi przeszedł po plecach dreszcz. Zamrugał nerwowo, zastanawiając się, co powinien powiedzieć. Żniwiarz stał chwilę nieruchomo, po czym wyciągnął przed siebie coś płaskiego i czarnego.

- To dla ciebie - wychrypiał.

Felix wziął wymiętą czarną kopertę. Obejrzał ją ze wszystkich stron i zamierzał właśnie otworzyć, gdy został potrącony przez rudowłosą mumię.

- Hej! - zawołała mumia.

Jeśli Felix miał jakieś wątpliwości co to tego, kto przebrał się za mumię, to wystarczyło, że spojrzał w dół, a wątpliwości ulotniły się. Była to z pewnością jedyna mumia na świecie, która nosiła martensy.

- W tym stroju nie zostaniesz królową balu - trzeźwo zauważył Felix.

- Nie zależy mi - Nika wzruszyła ramionami, wciąż podrygując do rytmu.

Felix przypomniał sobie o Ponurym Żniwiarzu, ale tamten już rozpłynął się w tłumie.

- Widziałaś Neta? - zapytał.

- No, przecież tu jestem - oznajmił Net.

Felix odwrócił głowę. Za nimi stał wodnik Szuwarek w masce do nurkowania, płetwach i zielonym kombinezonie przeciwchemicznym.

- Cześć - uśmiechnął się pod pudłem Felix. - Już myślałem, że to ja mam najgłupsze przebranie.

- Zmartwię cię - pokiwał głową Net. - Masz najgłupsze przebranie.

- Nie cierpię balów przebierańców...

Dzisiaj stronę odwiedziło już 1 odwiedzający (2 wejścia) tutaj!

Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja