Żelazny Las
Robiło się ciemno. Felix zapalił latarkę i założył ją na ucho. Wyciągnął z kieszeni multitoola i zaczął nim dłubać w szczelinie. Rozległo się skrzypnięcie i w stalowym słupie otworzyła się klapka. Przyjaciele zajrzeli Felixowi przez ramię. Wewnątrz wnęki żarzyła się zielona lampka. Obok była druga lampka, ciemna, i duży przycisk.
- Niczego nie dotykaj - poprosił Net.
- Nie mogę się powstrzymać - odparł Felix, dotykając przycisku.
- To chociaż go nie wciskaj.
- To silniejsze ode mnie... - Felix wcisnął przycisk.
Wewnątrz coś szczęknęło i zaskrzypiało. Zielona lampka zgasła, a zapaliła się czerwona. Ziemia zadrżała. Przyjaciele odruchowo się schylili.
- No to po nas - szepnął Net.
Pieniek, wystający z mchu kilka kroków dalej, uniósł się, wyrywając korzenie z ziemi. Znieruchomiał dopiero na wysokości dwóch metrów. Przyjaciele skierowali światło latarek w tamtą stronę i ujrzeli, że został wypchnięty do góry przez stalowe pudło wielkości budki telefonicznej. Wolno podeszli bliżej. Powierzchnia metalu nie była zardzewiała, ale nosiła liczne ślady długiego przebywania w wilgoci. Rozległ się pojedynczy dzwonek i w pudle pojawiła się pionowa szczelina świecąca słabą żółcią. Przyjaciele odskoczyli, przestraszeni. Szczelina rozszerzyła się tworząc wejście. Towarzyszyło temu skrzypienie dawno nie konserwowanego mechanizmu.
- Winda - stwierdził Felix.
- Extra - przyznał szybko Net. - Wrócimy tu jutro, jak będzie jasno, i zbadamy to dokładniej.
Felix zajrzał do wnętrza windy.
- Zapuszczona, ale w dobrym stanie - ocenił.
- Chyba nie myślisz, że ja tam wejdę? - Net wzdrygnął się na samą myśl. - Bez szaleństw, stary...
- Możesz tu zaczekać - powiedziała wolno Nika.
- Tu? - Net rozejrzał się z niepokojem. - Sam? Ty też chcesz tam wejść?
- I tak już będzie afera...
- Ale ja nie mówię o aferze! Mówię o wchodzeniu do... niewiadomoczego!
- Podaj Manfredowi naszą pozycję - powiedział spokojnie Felix. - W razie czego będą wiedzieli, gdzie nas szukać.
Net spojrzał na niego ze złością.
- Ty już zakładasz, że ja tam tak czy inaczej wejdę? - zapytał.
- Tak sądzę. - Felix wzruszył. - Zawsze narzekasz, a potem i tak wchodzisz.
- W zasadzie... - Net zmarszczył brwi - mogę sobie darować etap narzekania.
Wyciągnął z plecaka minikomputer i otworzył go.
- No nareszcie - odezwał się Manfred. - Mniemam, że skoro mnie wywołaliście, to nie dla chęci pogawędki, tylko dlatego, że jestem niezbędnie potrzebny... Ho, ho, ho, co ja widzę... - Kamera nad ekranem odwróciła się. - Noc, winda w środku lasu... I trójka dzieci, które zamierzają z niej skorzystać. No jasne. Chcecie, żebym w razie czego powiadomił rozsądniejszą część ludzkości, gdzie szukać waszych zwłok?
- Coś w tym stylu - przytaknął Net. - Felix przeczyta ci naszą pozycję...
- Już ją ściągnąłem. Mam tego GPSa w zasięgu łączności bezprzewodowej. Kocham te nowe standardy! Za parę lat będę sobie mógł porozmawiać z czujnikiem ciśnienia w oponie samochodu przejeżdżającego obok... Zsynchronizowałem się z resztą mojej osoby, więc możecie bezpiecznie wchodzić do tej windy. Ściślej mówiąc... mogę zagwarantować jedynie, że wasze trumny nie zostaną zakopane puste...
- Dzięki, że nas podtrzymujesz na duchu - skwitował Felix. - Pogadamy, jak wrócimy na powierzchnię.
Net schował minikomputer do plecaka i powiedział:
- Boję się, że zjeżdżając zobaczymy coś strasznego, a winda i tak będzie musiała dojechać na sam dół...
- Tam na dole rozglądajcie się po ziemi - rzucił Felix, wchodząc do kabiny. - Chociaż nie sądzę, żeby to zaminowali, jednocześnie pozostawiając działającą windę. Oni mieli nadzieję tu wrócić.
- Skąd ta pewność? - Net zatrzymał się nagle na dwa kroki przed windą.
- Niemcy nie minowali swoich instalacji tylko je wysadzali - wyjaśnił Felix. - Chodziło o zniszczenie pozostawionych urządzeń i dokumentów. Każdą minę da się przecież rozbroić.
- No nie wiem, czy mam aż tak duże zaufanie do twojej wiedzy historycznej...
Wszedł jednak do windy. Teraz przyjaciele stali stłoczeni w ciasnej kabinie ociągając się z naciśnięciem przycisku. Na zewnątrz panowała już noc.
- Zróbmy to razem - zaproponowała Nika, kładąc palec na dużym, czarnym przycisku.
Chłopcy przytaknęli i położyli swoje palce obok.
- Na trzy - powiedział Felix. - Raz, dwa...
- Był taki kawał - szepnął drżącym głosem Net. - Jakie jest ostatnie zdanie wypowiadane w życiu przez różnych ludzi. Elektryk mówił "Co to za kabelek?", kierowca "Ten zakręt nie jest wcale taki ostry", a entomolog "Ten gatunek stonogi afrykańskiej chyba nie jest jadowity". W naszym przypadku zdanie brzmi "Zróbmy to razem".
- ... trzy - dokończył Felix.
Wspólnie wdusili przycisk i wstrzymali oddech. Drzwi, skrzypiąc, zasunęły się wolno. Zasunęła się też wewnętrzna krata. Chwilę nic się nie działo, tylko słabe, żółtawe światełko sączyło się z sufitu.
- Przynajmniej nie mamy klaustrofobii - stwierdziła Nika.
- To się zawsze jeszcze może wykształcić - odparł Net.
Kabina drgnęła i zaczęła wolno zjeżdżać w dół. Metalowa obudowa, która uniosła pieniek, wjechała tylko na dwa metry pod ziemię. Potem kabina, wykonana ze stalowych krat o drobnych oczkach, zjeżdżała samotnie przez betonowy szyb, popiskując kółkami. Po kilku sekundach beton się skończył. Pozostały tylko prowadnice na stalowych kratownicach i ciemność podziemnej przestrzeni. Latarki nauszne były zbyt słabe, by przebić mrok. Felix sięgnął do plecaka i wyciągnął mocniejszą latarkę. Dopiero jej światło dotarło do ściany.
- Łał... - szepnął z nabożeństwem Net, zapominając, że powinien się bać.
Ściana była odległa o jakieś pięćdziesiąt metrów. Nagle w dole coś chlupnęło i poczuli w butach wodę.
- Woda! - wrzasnął Net. - Toniemy!
- Stanęliśmy! - krzyknął Felix łapiąc przyjaciela za ramiona i potrząsając nim. - Jesteśmy na dole!
Faktycznie winda znieruchomiała, gdy mieli wodę po kostki. Krata odsunęła się na boki, a wraz z nią drzwi zamykające dostęp do szybu na tym poziomie. Ostrożnie wyszli z kabiny w ciemność.
- Gdyby wody było więcej... - Nika przełknęła ślinę i nie dokończyła.
- Czekajcie - powiedział Felix. - Jak wzburzymy wodę, podniesie się muł. Tak przynajmniej widać dno.
Spojrzeli pod nogi. Poza podwodną chmurą mułu, którą wzbili, widać było płaską podłogę.
- Myślicie, że ktoś tu może być? - Net rozejrzał się, próbując przeniknąć mrok, ale jednocześnie bojąc się tego, co może zobaczyć.
- Co ty! - zaprzeczył szybko Felix. - Po sześćdziesięciu latach?
- Z taką samą pewnością mówiłeś kiedyś "Na tym strychu nie ma duchów, to tylko gołąb." A potem mieliśmy Straszny Dwór i Milczenie Owiec w jednym.
- Możesz zostawić ten temat? - poprosiła Nika. - Wolę o tym rozmawiać na słonecznej plaży, albo gdziekolwiek indziej, byle nie tu.
Felix omiatał latarką otoczenie. Wątły promień światła wychwytywał z mroku betonowe klocki i stalowe kratownice, sterczące z wody.
- Czyli jest tu bezpiecznie? - Net dotknął wyrastające z ziemi kratownicy. Coś skrzypnęło i kratownica zaczęła się przechylać, wolno, ale coraz szybciej.
- Coś włączyłem - jęknął.
Chwilę później nastąpił potężny plusk, a po nim drugi, słabszy. Echo odbiło się kilka razy od niewidocznego w górze sklepienia i zapadła cisza.
- Przerdzewiała - powiedział po chwili Felix. - Dotknąłeś jej i pękła.
- Co ty robisz? - zapytała Nika, oglądając się za siebie.
Net gramolił się z wody.
- Pięknie! - powiedział, oglądając przemoczone ubranie. - Po prostu pięknie! Ja nie wiem, czy nie wolę na wakacje polecieć ze starymi do Grecji...
- Niczego więcej już nie dotykaj. - Felix poświecił. - Ta baza jest niewykończona - powiedział wolno.
- Extra! - Net kichnął dwa razy i wytarł nos mokrym rękawem. - Wykończy nas niewykończona baza.
Felix zaświecił nieco ponad głowami przyjaciół i zawołał:
- Chodźcie, ale patrzcie pod nogi.
Wolno ruszyli w kierunku ziejących pustką otworów okiennych nad prostokątnym wylotem tunelu. Na ścianach widać było różnego koloru linie i pasy - poziom wody musiał się zmieniać w różnych porach roku. Najwyższa linia znajdowała się prawie dwa metry nad ziemią.
Dotarli do wąskich schodów prowadzących w górę. Chlupiąc przemoczonymi butami ostrożnie weszli po nich do sterowni, suchej, ale równie niewykończonej co reszta.
- Nie zdążyli zamontować reszty urządzeń. - szepnął Felix. - Z jakiegoś powodu tego wszystkiego nie zniszczyli...
Panel sterowania, zajmujący całą szerokość sterowni, pełen był otworów i wystających z nich wiązek kabli. Poza tym stała tu tylko stalowa szafa, nie było nawet krzeseł.
- Czy możemy już wracać? - zapytał z nadzieją w głosie Net.
- Też wolałabym już być w hotelu - Nika opatuliła się szczelniej kurtką. - Strasznie tu zimno...
- Zbierajmy się - Felix jeszcze raz omiótł wzrokiem wnętrze sterowni. - Z powierzchni zadzwonimy do mojego taty.
- Mam złe przeczucia - szepnęła nagle Nika.
Net zatrzymał ich donośnym psyknięciem.
- Na pewno nikogo tu nie ma? - szepnął zdławionym głosem.
- Dlaczego pytasz? - zdziwił się Felix.
Zamiast odpowiedzieć, Net wskazał latarką za otwór okienny. W dole po wodzie rozchodziły się kręgi, których źródło było gdzieś pod przeciwległą ścianą.
- To na pewno odbicie fali, którą zrobiłeś tą kratownicą - powiedział bez przekonania Felix.
Zeszli po schodach i z niechęcią zanurzyli stopy w zimnej wodzie. Znów zamarli bez ruchu, nasłuchując. Po chwili do ich uszu dobiegło jakby ciche pluskanie. Latarka w ręce Neta zaczęła drżeć.
- Jak mówisz "pewnie" to zwykle znaczy, że nie jesteś pewien - jęknął. - Ja się nie nadaję do takich akcji...
- Wracamy - zadecydował Felix.
Nika złapała go za ramię i powiedziała:
- Te odgłosy dochodzą też od strony windy. Patrzcie na kierunek fal.
Pluskanie stawało się coraz wyraźniejsze, a fale, uderzające o nogi przyjaciół, nie mogły być wynikiem odbić po upadku kratownicy.
- Idąc do windy spotkamy ich źródło... - przyznał Felix.
Wpatrywali się w ciemność, ale widzieli tylko falowanie wody.
- Coś tam się porusza - Felix próbował przebić wzrokiem ciemność - jakby woda wybijała spod podłogi.
- Wiesz, jak stąd wyjść? - zapytała Nika.
- Tamtędy - Felix odwrócił się i wskazał czarny otwór tunelu pod oknami sterowni. - Tyle, że jego koniec jest zamurowany.
Pluskanie stawało się coraz wyraźniejsze. Net ponownie skierował latarkę w tamtą stronę. W wodzie coś się kotłowało. Setki malutkich światełek błyskały w ich stronę.
Ministerstwo pogody
- Zaczekajcie... - Nika stanęła przed czerwonym automatem z napisem "Komplant nawala? Użyj robala!"
- Przeczucie? - zapytał Net, widząc jej minę. - Ale my nie mamy żadnego komplanta, więc nie może nam nawalać.
Ubrany w żarówiastożółty kombinezon Chińczyk podszedł do automatu i przyłożył dłoń do metalowej płytki na przedniej ściance. Po sekundzie przed automatem pojawił się ekran z kilkoma rządkami napisów. Ekran, czy raczej prostokątny, niematerialny hologram wisiał chwilę kilka centymetrów przed przednią ścianą automatu, po czym znikł. Chińczyk, wyraźnie zadowolony, odszedł. Felix chwilę się zastanawiał, po czym podszedł do automatu i przyłożył dłoń do płytki. Po sekundzie pojawił się holoekran z napisem "Całkowita dysfunkcja komplanta. Brak reakcji na wszystkich kanałach. Konieczna pilna pomoc elektrologa. Sugeruję do tego czasu zainstalować robala". Poniżej napis był powtórzony po angielsku i chińsku. Felix cofnął dłoń i napis znikł.
- No i masz! - westchnął Net. - Po co było sprawdzać? Teraz nadal nie wiesz, co to jest ten komplant, za to wiesz, że ci nie działa.
- Myślę, że nie działa, bo go nie mam - mruknął Felix. - Czy zauważyliście, że większość automatów nie ma żadnych przycisków, ani nawet ekranu? Ci wszyscy ludzie wiedzą, który automat do czego służy i potrafią z nich korzystać.
W tym momencie na tackę z przodu urządzenia wypadła mała, czarna torebka.
- Niech zgadnę: robal? - Net sięgnął po nią. Była miękka w dotyku i nieprzezroczysta. Przypominała małą poduszeczkę wypełnioną żelem, w którym pływał kawałek gumy. - Tak za friko?
- Może kogoś spytać? - zaproponowała Nika.
Net zważył w dłoni czarną torebkę. Trącił ją kciukiem i uniósł brwi.
- Zobaczymy, co tam siedzi. - Sięgnął drugą ręką i rozerwał na perforacji. Z wnętrza wypłynęło trochę żelu, potem w otworze pojawiły się dwa czarne druciki. Po chwili okazało się, że to czułki, bowiem były przymocowane do czarnej, owadziej głowy.
- Faktycznie robal - przyznał Felix.
Z torebki wyłoniła się zanurzona w płynnym żelu, płaska, czarna larwa z kilkunastoma parami małych nóżek. Nika zmarszczyła nosek. Robal rozejrzał się, po czym? wyskoczył na dłoń Neta. Net wzdrygnął się, ale było za późno. Trzycentymetrowy owad wślizgnął się pod mankiet bluzy, zostawiając za sobą wilgotny ślad.
- Łaaa! - wrzasnął Net, wymachując ręką. Felix i Nika patrzyli na to osłupiali. - Idzie mi po łokciu! - Net podskakiwał w miejscu. - Zamordujcie go!
Przyjaciele rzucili się, próbując mu pomóc. Felix zaczął okładać ramię Neta dłońmi.
- Auć! Za mocno! Wyżej! Dżizas! Włazi mi na plecy!
Nika zaczęła klepać go po plecach, ale to nic nie pomogło.
- Nie ruszaj się! - krzyknął Felix i zamachnął się plecakiem. - Siedzi ci na karku.
- Chcesz mnie nim walnąć w głowę? - zapytał z przestrachem Net. Sięgnął na kark i spróbował złapać robala, ale ten był śliski. - O matko! Przyssał się!
W tym momencie znieruchomieli, bowiem zdali sobie sprawę z tego, że wokoło zaczyna się gromadzić tłumek gapiów. Ludzie patrzyli na nich, oczekując chyba, że to dopiero początek.
- Uśmiechaj się - szepnął Felix.
- Mam pijawkę na karku - syknął Net. - Odczep ją, to się uśmiechnę.
- Komplant mu się zepsuł - wyjaśnił głośniej Felix, unosząc rękę. - Sytuacja opanowana.
Ludzie pokiwali głowami ze zrozumieniem, nawet współczuciem i zaczęli się rozchodzić.
- Teraz łaskawie weź swojego multitoola - powiedział wolno Net, stojąc z nienaturalnie pochyloną głową - otwórz odpowiednią końcówkę i to ze mnie zdejmij.
- Zaczekajcie - poprosiła Nika. - Ci wszyscy ludzie wyglądali, jakby sytuacja nie była wcale niezwykła.
- Znieczulica społeczna! - krzyknął roztrzęsiony Net.
- Ale może... wszystko jest OK?
- Przełożę to na twój kark i dokończymy tę rozmowę, co? - dyszał Net. - Zdejmijcie to, bo zaraz zwariuję!
Felix wyciągnął z plecaka multitoola i dwoma ruchami przekształcił go w kombinerki.
- Schyl się - powiedział i przymierzył się do uchwycenia robala.
- Stop! - krzyknął nagle Net, a Felix zamarł z kombinerkami o centymetr od owada. - Coś widzę... Kolory...
- Pewnie jest jadowity. - Felix z przejęciem ponownie spróbował uchwycić robala.
Net odskoczył i wyprostował się. Zamrugał oczami.
- Łał... - westchnął, rozglądając się. - Po prostu... łał!
- Co? - zapytała zaniepokojona Nika.
- Łał! - powtórzył Net, wodząc wzrokiem po ścianach budynków i niebie.
- Przestań łałać i mów co jest grane! - zażądał Felix, wciąż ściskając w dłoni kombinerki.
- Teraz dopiero widzę... Te automaty nie mają napisów, ani przycisków. - Net wskazał rząd kolorowych maszyn. - Ale ja je widzę! Na każdym z nich są kolorowe, animowane reklamy. Jak na któregoś spojrzę, pojawia się informacja, co sprzedaje i cena. Ten tutaj - wskazał najbliższy - sprzedaje sok z wiśniogron, tamten batoniki energetyczne, a następny rezerwuje fluskaki. Cokolwiek to są, te fluskaki. Ten duży za nim to pożyczalnia wymiękaczy do spodziewanek, a na końcu stoi trzepator łyżosnurfli.
- Jak to: widzisz? - zapytał Felix.
- Dzięki temu - Net wskazał kciukiem kark. - Ten robal to właśnie komplant, a dokładniej mówiąc zapasowy komplant.
- Więc to jest... jakiś mechanizm? - Nika przyjrzała się z niesmakiem robalowi.
- Biomechanizm - sprecyzował Felix. - Ale co to jest ten komplant?
- Komplant to taki komputer osobisty - wyjaśnił Net mrugając kilka razy prawym okiem. - Komputer zminiaturyzowany do wielkości ziarnka piasku i... wszczepiony do mózgu. Skrót od komputerowy implant. Jak się zepsuje, to trzeba przyczepić robala z zapasowym.
Przesłuchanie
Przez całą drogę tramwajem numer 4 Nika patrzyła tylko w okno. Nikt nie odzywał się słowem. Felix wymieniał spojrzenia z Netem, ale obaj nie mieli pojęcia, co mogliby powiedzieć.
Koło Domów Centrum tramwaj zatrzymał się między przystankami.
- Zobaczcie, znowu jakaś kolejka - zauważył Net. Kolejka do Juniora wiła się przez prawie sto metrów. Przez drugie drzwi w równych odstępach czasu wychodzili ludzie z tekturowymi pudełkami. Felix wyciągnął z plecaka małą lornetkę i przyłożył do oczu.
- "Relaks" - Przeczytał napis na pudełku.
- Może jakaś stara, lampowa konsola do gier? - zastanowił się Net.
W tym momencie otworzyły się drzwi. Ludzie, narzekając pod nosem, zaczęli wysiadać.
- Znów dzień pieszego pasażera? - zapytała jakaś kobieta i z trudem podniosła ciężkie siaty.
Wysiedli wprost na jezdnię, między idących ludzi.
- Warszawa bez korków - zauważył Felix. - Niesamowite?
Gdy skręcili w boczną uliczkę, Felix zauważył sklep papierniczy.
- Mógłbyś kupić sobie długopis - powiedział do Neta. - Nie mogę patrzeć, jak mi niszczysz pióro.
Net wzruszył ramionami i skręcił do wejścia.
- Powstrzymaj się od pytań w stylu "Czy jest globus Polski?" - poprosił jeszcze Felix. - I tak za bardzo rzucamy się w oczy.
- Spox - Net uniósł uspokajająco rękę. - Nie zrobię trzody.
Wnętrze sklepu papierniczego wyglądało, jak po przejściu małego tornada, które wyssało niemal cały towar, pozostawiając jednak nienaruszone meble i koafiurę sprzedawczyni. Na jednym z regałów leżały różnokolorowe zwoje krepiny. Obok stały bloki rysunkowe. Ktoś zadał sobie wiele trudu, ustawiając je tak, by zajmowały jak najwięcej miejsca. Górna półka przeszklonej gabloty była zapełniona setką identycznych temperówek, na dolnej stały w równych rządkach kleje Lepkol z odłażącymi etykietami. W zasięgu wzroku nie znajdowało się nic więcej.
Sprzedawczyni zdawała się nie zwracać uwagi na przyjaciół. Siorbała zimną kawę z wysokiej szklanki. Przy każdym łyku dźwięczała łyżeczka zanurzona w pokrywających dno szklanki fusach.
- Tu jest po prostu... - Net szukał właściwego słowa - totalitarnie... Ja chcę wracać.
Sprzedawczyni obrzuciła ich niechętnym spojrzeniem. Net ze słabnącą nadzieją wodził wzrokiem po pustych półkach.
- Czy są notatniki A4 na spiralce? - spytał wreszcie.
- Nie ma - odparła sprzedawczyni.
- A zeszyty w kratkę?
- Nie ma.
- To może w linię, albo gładkie?
Kobieta pokręciła głową.
- To co w ogóle jest? - jęknął Net.
- Ja jestem! - Sprzedawczyni zaczynała się denerwować. - Przyszliście sobie tu żartować?! Może zeszyty w kółka chcecie?
- Nic z tych rzeczy - wtrącił się Felix. - Potrzebujemy jakiegoś papieru i czegoś, czym da się po nim pisać.
Sprzedawczyni wstała i rozejrzała się po półkach. Sięgnęła po jeden blok, potem zawahała się chwilę i schyliła się pod ladę. Wyciągnęła stamtąd pudełko farb akwarelowych.
- W zeszłym tygodniu były ołówki - wyjaśniła. - Ale już sprzedałam, nawet połamane.
Net zapłacił. Podziękowali i wyszli.
- To chyba papier ekologiczny - Nika nachyliła się nad blokiem. - Robią go z makulatury.
- Niedokładnie zmielili tę makulaturę. - Net przyjrzał mu się z bliska. - Tu są całe słowa: "przewodnia siła". To chyba z podręcznika do fizyki. A tu z elementarza: "pięciolatka". - Obrócił blok do góry nogami. - A co to jest "kraj rad"? Taki kraj, który innym udziela rad?
- Pewnie miał być "kraj radosny" - zastanowił się Felix - tylko "sny" się zgubiły podczas tego całego mielenia.
Sztorm
Minutę później, uchylone dotąd drzwi, otworzyły się na całą szerokość i stanęła w nich Nika w koszuli nocnej. Była blada i wystraszona.
- Dżizas! - Net usiadł na łóżku, o mało nie zwalając na podłogę minikomputera. - Wyglądasz, jak duch! Czemu nas straszysz?
- Musicie to zobaczyć. - Dziewczyna wskazała niepewnym gestem swój pokój. Chłopcy zerwali się z łóżek i wybiegli na korytarz. Wolno podeszli do pokoju Niki. Po suficie pełgała błękitna poświata, której źródło musiało znajdować się za oknem.
- Nie... - jęknął Net.
Wolno przekroczyli próg. Nika postępowała tuż za nimi. Krok za krokiem podeszli do parapetu i wyjrzeli. Wstrzymali oddech, w napięciu patrząc w dół. Na środku podjazdu, na wprost drzwi stały trzy postacie, otoczone rozmytą kulą błękitnego światła. Wyglądało to trochę, jakby parował z nich fosforyzujący gaz. Wiatr poruszał ubraniem postaci, ale nie miał wpływu na kulę.
- Ja cię kręcę... - Net zacisnął palce na parapecie. - Nie da nam spokoju...
- Zamknęliśmy drzwi na zamek? - zapytała Nika.
- Nie schodzę na dół sprawdzać - oświadczył zduszonym głosem Net. Z trudem oderwał dłonie od parapetu.
Postacie tymczasem zaczęły się rozmywać i zniknęły. Przyjaciele stali jednak nadal nieruchomo, wpatrując się w ciemny podjazd.
(...)
Za oknem błysnęło i w tym samym momencie grzmot zatrząsł domem, jakby tuż obok wybuchła bomba. Przyjaciele odruchowo schylili się. Poczuli, jak włosy na głowie unoszą im się nagle naelektryzowane.
- Walnęło w latarnię - powiedział po chwili Felix.
- To będzie ciężka noc - przyznała Nika.
Felix zestawił Składaka na podłogę. Nika otworzyła drzwi, a Felix, poruszając joystickami na zdalnym sterowaniu, wyjechał pojazdem przez próg. Pojazd zeskoczył ze schodów i miękko opadł w błoto obok sosny. Nika zamknęła drzwi i przekręciła zamek.
Składak zabuksował kołami w błocie, zarzucił tyłem i ruszył krętą drogą.
- Odbieram sygnał - ucieszył się Manfred. - To jest jak ta gra komputerowa...
- Tyle, ?e jak wpadnie do rowu, to trzeba b?dzie i?? i go wyci?ga? naprawd? - mrukn?? Felix, skupiaj?c si? na sterowaniu. - W ?yciu nie ma funkcji undo.
Zza jego pleców Net i Nika wpatrywali się w ekran. W świetle reflektorów było widać niewiele poza padającym deszczem. Felix musiał co chwilę zwalniać, by nie wypaść z drogi. Z poziomu kilku centymetrów świat, więc i droga, wyglądały zupełnie inaczej. Po trzecim wirażu Składak zarzucił tak, że Felix zdecydowanie zwolnił i toczył się teraz z prędkością idącego człowieka. Mimo dużych kół z głębokim bieżnikiem dwa razy pojazd prawie ugrzązł. Wreszcie skręcił w boczną szerszą drogę. Reflektory zgasły, żeby nie wzbudzić podejrzeń strażnika.
- Tracę sygnał... - zauważył Felix. Za oknem znów błysnął piorun i obraz na ekranie przesłoniły mrówki. Nic nie pomogło regulowanie częstotliwości.
- Może trafił go piorun? - podsunął Net.
- Chyba coś się dzieje... - odezwał się Manfred. - Tracę łączność z robotami przed domem.
Nika podeszła do okna, rozchyliła gałęzie i wyjrzała.
- Nic nie widać...
Błyskawice przecinały niebo co kilka sekund. W kolejnym rozbłysku wydało się jej, że w strugach deszczu widzi coś na samym końcu podjazdu. Zmrużyła oczy, ale niczego tam nie było. Nie chciała zapalać światła nad drzwiami - bała się, że naprawdę coś zobaczy. Nagle poczuła, że wkrótce coś się wydarzy. To uczucie było tak silne, że zamieniło się w pewność. Coś złego nieuchronnie musiało nastąpić, a chwila ta zbliżała się szybko. Nika nie powiedziała o tym jednak na głos. Postanowiła czekać.
- Wejdźmy na piętro - orzekł w końcu Felix. - Może będzie lepszy zasięg.
Chłopcy ze zdalnym sterowaniem weszli na górę, a Nika podeszła do okna. Ulewny deszcz rozchlapywał kałuże, sprawiając wrażenie ruchu. W świetle kolejnej błyskawicy znów wydało się jej, że coś widzi, ale gdy przetarła zawilgotniałą od oddechu szybę, stwierdziła, że podjazd jest pusty.
- Manfred - odezwała się do minikomputera na stole. - Niczego nie widzisz na podjeździe?
- Pusto. Za domem również. Nie wiem, jak za szopą, bo mam za mało robotów.
- Może być tak, że ja coś widzę, a roboty nie?
- Wtedy to się będzie nazywać przywidzeniem.
Nika zmarszczyła brwi i odeszła od okna. Zajęła się rozpalaniem w piecu. Dom trzeszczał od uderzeń wiatru i rosnących wciąż drzew. Przeczucie, że wkrótce coś się wydarzy stawało się coraz silniejsze.
- Chyba, że masz na myśli postrzeganie pozazmysłowe... - odezwał się niespodziewanie Manfred.
Nika poczuła niemiły chłód na plecach.
- Wiesz coś o tym? - zapytała.
- Mógłbym ci dostarczyć więcej danych, gdybym się połączył z internetem, ale... wierzę, że coś takiego istnieje.
Dziewczyna zerknęła w stronę okna, ale nie mogła się zdobyć na to, by ponownie wyjrzeć. Przykucnęła przed paleniskiem i zapaliła suche zioła. Zajęły się od razu, wypełniając kuchnię aromatycznym dymem, który po chwili został wciągnięty do komina. Zamknęła żeliwne drzwiczki i wstała.
Chłopcy akurat zeszli z góry.
- Stamtąd jest jeszcze gorzej - oznajmił Felix.
Nika zastanawiała się, jak powiedzieć im o swoich niejasnych przeczuciach, ale oni byli zbyt zaaferowani misją Składaka. Przysiedli przy stole. Felix zaczekał, aż wszyscy będą widzieć mały ekranik i pchnął joysticki.
- Zepsuło się? - Net próbował wypatrzyć coś w "mrówkach" na ekranie.
- Nic się nie stało - Felix przełknął ślinę. - Mam nadzieję... To pewnie tylko nagły wzrost zakłóceń.
Próbował poruszać anteną, by złapać kontakt. Net pomagał mu, przykładając do anteny metalowy śrubokręt, ale to tylko pogarszało sprawę.
Nika wolno cofała się od okna. Odwróciła się i zobaczyła kota. Sziedział przed piecem na klapie do piwnicy i lizał łapę. Dziewczyna przyglądała mu się chwilę. Potem sięgnęła po kurtkę i założyła ją powoli.
- Będziemy musieli wejść do piwnicy - powiedziała cicho.
Chłopcy spojrzeli na nią ze zdziwieniem. Miała trochę nieobecne spojrzenie, jakby część jej umysłu była gdzie indziej. - Oni tam cały czas są.
- Dżizas, przestań - poprosił Net. - I tak jest już dość horrorystycznie.
- Nie widzimy ich, ale oni tam są. Stoją przed domem.
- Żarty sobie robisz, prawda? - zapytał niepewnie Net, blednąc lekko.
- Myślę, że mamy jakieś trzy minuty na ucieczkę.
- Kto stoi przed domem? - Felix wyjrzał przez okno. - Nikogo nie ma.
- Nie widać ich - Nika jakby się ocknęła. Pokręciła głową. - Ale są tam. I nie tylko oni.